Przekraczanie strefy komfortu – czy na pewno potrzebne?

Niezwykle dużo mówi się dzisiaj o przekraczaniu swojej strefy komfortu. Czym w ogóle jest strefa komfortu i jak należy ją rozumieć? Czym jest przekraczanie strefy komfortu? Strefa komfortu jest pewnym psychologicznym stanem w życiu każdego człowieka, w którym czuje się on bezpiecznie. Jest to sytuacja, w której dana osoba wszystko umie, nic nie stanowi dla niej nowych wyzwań, wszystko jest łatwe i nie ma niczego, co generowałoby jakiś większy stres.

Czym jest strefa komfortu?

Strefa komfortu zwana również obszarem komfortu czy pudełkiem komfortu wiąże się z jednej strony z pewną stabilnością, z drugiej zaś z pewną stagnacją, brakiem pójścia naprzód. Działania podejmowane w strefie komfortu są rutynowe, skupiamy się w nich głównie na naszych nawykach i przyzwyczajeniach. To w strefie komfortu, jak podkreśla niejeden coach i niejeden trener rozwoju osobistego podobno się nie rozwijamy.

I jest w tym sporo racji, jednak myślę, że nie należy traktować wszystkiego tak zupełnie jednoznacznie. Otóż czym złym jest spędzanie czasu w swojej strefie komfortu. Odnoszę wrażenie, że wielu trenerów rozwoju osobistego napiera dzisiaj, aby każdy koniecznie przekraczał swoją strefę komfortu już teraz, natychmiast! Oczywiście należy robić to małymi krokami, jednak zacznij już teraz. Jakby to było coś obowiązkowego w sensie naszego przetrwania na tej planecie.

Przekraczanie strefy komfortu – czy warto?

Jestem głęboko przekonana, że przekraczanie swojej strefy komfortu jest ważne, jednak doszukiwanie się w przebywaniu w niej czegoś złego czy czegoś nie na miejscu już nie jest w porządku. Skoro jest to miejsce bezpieczne, to należy dać sobie czas, aby może w odpowiednim czasie i we właściwych okolicznościach podjąć próbę wyjścia poza nie. Jednak zawsze powinno być to miejsce, do którego z pełną świadomością spokojnie powrócimy w razie potknięcia. Dobrze jest mieć takie zaplecze, ponieważ zawsze możemy natknąć się przecież na porażkę. I na pewno się na nią natkniemy… W końcu każdy sukces zbudowany jest przecież na szeregu porażek. Dobrze jest mieć wtedy gdzieś w pobliżu miękki materac, żeby upadek nie był bolesny. Wtedy łatwiej i szybciej można się podnieść. Zatem traktowanie wychodzenia ze strefy komfortu przy jednoczesnym spalaniu za nią mostów jest w moim mniemaniu nieco nieadekwatne do właściwego rozumienia szeroko pojętego rozwoju osobistego.

I choć może nie neguje się tego dzisiaj wprost, to jednak nie artykułuje się tego wyraźnie lub zupełnie się pomija. Wtedy zaś łatwo o krzywdę emocjonalną i mentalną kogoś, kto zaufa danej teorii. Czy zatem warto wychodzić ze strefy komfortu? Oczywiście, że tak! Ale tylko wówczas, gdy będziesz na to gotowy i z pełną świadomością tego, że w razie porażki lub braku sił w każdym momencie możesz do niej powrócić na chwilkę lub nawet na dłużej.